Dzisiaj zaraz po przebudzeniu nie otwierałem oczu, ten sen, jest świetny, chcę spać dalej, nie wstaję, może usnę. Niestety nie… ach szkoda.
Śniła mi się piękna kobieta, z którą rozmawiałem, po czym przytulałem i całowałem. Śniła mi się czarno włosa dama o pięknym uśmiechu z drobnymi białymi zębami, ślicznymi szaro niebieskimi oczami, z cerą gładką jak aksamit i skórą pachnącą słodkimi kwiatami, kim jest ta owa kobieta?
A więc przechodzimy już powoli z mojej ponurej przeszłości do historii miłości. Znacie już mnie i myślę, że starczy Wam tych przygód bo ileż to można czytać o jakiś bójkach. Teraz coś o tym co jednak w życiu jest najważniejsze i coś a raczej ktoś dla kogo warto zmieniać siebie, swoje spostrzeżenie na świat, złe nawyki, nałogi, zmieniać wszystko to co było złe na dobre co sprawi, że staniemy się lepszymi postaciami naszej historii własną krwią i wysiłkiem napisanej.
Pewnej nocy wracając sam z klubu po kolejnym balecie zastanawiałem się nad tą całą miłością, widzę dookoła jak chłopaki odprowadzają swoje panny a inni z żonami wracają do domu. A co ze mną? Ja ciągle sam. Może jednak po tak długim okresie bycia w samotności uda się dać szanse na tą miłość? Mam już 23 lata. Idąc tak myślę o tym i rozglądam się na ciche i jakże puste miasto nocą. Dam. Znajdę dziewczynę i dam jej szansę. Chce się zakochać, postanowione. Ale co dalej? Jak to zrobić? Przecież sama miłość się nie znajdzie. A może jednak?...
Pewnego razu kiedy siedziałem sam na ławce w parku, zaczepiła mnie bardzo ładna dziewczyna pięknie się uśmiechając.
-Cześć, Ty jesteś Paweł?
-Nieee - zaskoczony popatrzyłem na nią. O matko, ale piękna, pomyślałem żeby zagadać ale w sumie nie, nie będę marnować jej czasu, szukała przecież jakiegoś swojego Pawełka.
- Chyba pomyłka?- odparłem dodatkowo.
- Nie, to na pewno Ty, przysiądę się. Ja jestem Paulina- odparła. Nie wiedziałem co mam robić, ja siedzę z piwem w ręku, do mnie dosiada się tak piękna kobieta myląc mnie z jakimś chłopakiem. Czy to jakiś prank? No tak, pełno tego w necie. Ok, pewnie tak, szkoda ale skoro tak to się zabawmy.
- No dobra, jestem Paweł, a po czym mnie poznałaś? – zacząłem tą głupią zabawę.
- Koleżanka mówiła, że będziesz w parku i poznam Cię po białej koszulce i niebieskich butach, podobno lubisz piwo więc wszystko się zgadza, no ale widzę, że jesteś stylowy, masz również niebieski zegarek, klawo - mówiła do mnie i była jak by mną zachwycona. Ciekawe jaki będzie finał tego całego żartu.
- A Ty lubisz piwo?
- Tak, z chęcią z Tobą bym się napiła.
- Więc chodźmy do knajpy.
- Ok chętnie.
Wstaliśmy, ja wyrzuciłem puszkę w której było jeszcze z pół wartościowego alkoholu. Zaczęliśmy iść w stronę miasta ale tym razem w milczeniu. Ona zaś lekko uśmiechała się pod nosem i zerkała na mnie. Przyznać się i powiedzieć o tym, że domyślam się o jakimś pranku? A co jeżeli nie ma żadnego żartu i wszystko jest na poważnie? Wyjdę przecież na głupka. Więc nie mówić nic i korzystać z okazji? Podoba mi się ale w głowie jednak miałem historię którą już wam opowiedziałem, historię o dziewczynie która również była piękna a okazała się zwykłą… szkoda gadać. Teraz zawsze już byłem ostrożny ale nie skreślałem z góry żadnej dziewczyny. Dobra niech się dzieje, nie będę sobie robił żadnych nadziei, co będzie to będzie.
Poszliśmy do pobliskiej knajpy, nazywała się „Szpula” typowa kanciapka na piwko z pizzą, żadna speluna. Dziwne, nie zapowiada się na żart, ona ciągle się uśmiechała i zdawało się po niej poznać jak by oczekiwała coś z tego spotkania. Byliśmy już przed knajpą, wejście prowadziło schodami w dół. Weszliśmy do środka i od razu przy barze który stał przy wejściu pani miło nas przywitała pytając.
- Dzień dobry podać coś do picia przed zamówieniem?
- Tak, dzień dobry, poproszę dwa piwa,..
- Dla mnie z sokiem poproszę, takim podwójnym jeśli można – uzupełniła moje zamówienie Paulina.
- Dobrze, przyniosę do stolika – odpowiedziała barmanka.
Knajpa była bardzo klimatyczna, ściany ceglane, taka jakby komnata, drewniane futryny, naprawdę mój klimat, żadnych okien i zerkań przez nie idiotów do środka. Byłem tu pierwszy raz, podobało mi się bardzo. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać.
- A więc czemu postanowiłaś się ze mną spotkać? – zapytałem i w sumie sam nie wiem czemu brnąłem w kłamstwo, że jestem jakimś Pawłem, wolałbym powiedzieć prawdę i umówić się z nią na drugą prawdziwą randkę.
- Koleżanka mówiła, że cię zna bardzo dobrze, dziwne bo zachowujesz się jak byś nie wiedział o co chodzi, przecież umawialiśmy się na te spotkanie- w końcu kapnęła się, chyba to jednak żaden internetowy prank.
- Bo taka jest prawda, ja jestem Aro ale jesteś sympatyczna, może jeszcze ten Paweł nie przyszedł i pozwolisz sobie dokończyć ze mną te piwo skoro już jest nalane? Obiecuję, że tylko to i możesz iść – popatrzyłem niewinnie na nią. Oby się zgodziła.
- Hmm, dobra to te piwo i uciekam – odpowiedziała już tym razem lekko podirytowana tą sytuacją.
Ok, może być, muszę dobrze wypaść, pokazać, że mi zależy. Nieee, stop, wtedy przecież będę nachalny, spróbuje podejść do tego tak jak by to było naprawdę jedno piwo i koniec.
- A wiec szukasz chłopaka? A jaki jest ten Paweł?
- Jest boski, chyba, nie wiem szczerze, ale z opowieści wiem, słyszałam, że jest przebojowy.
- I to na pewno byłby tym jedynym? Szukasz przebojowego?
- Szukam chłopaka, a, że jest przystojny to chętnie się spotkam – była zakłopotana, wydawać by się mogło, że szuka chłopaka tylko dlatego, że bycie samotną młodą dziewczyną jest upokarzające.
- A co jeśli to nie ten i cię skrzywdzi? Nie boisz się tego?
- Nie, to ten na pewno – padła odpowiedź stanowcza z jej strony.
- A rozmawiałaś z nim, że wiesz już, że to ten?
- Nie ale ja to czuję.
- Skoro tak czujesz – odpowiedziałem, ewidentnie miała mnie dosyć, myślała chyba tylko o tym swoim Pawełku. Piła piwo przez słomkę i patrzyła na ścianę jak by było tam okno. Czyli nic z tego, szła za innymi dziewczynami i nie miała swojego zdania, czyli miałem racje aby się nie wczuwać znowu w niby randkę. Zacząłem patrzeć na obrazy malowane kredkami przez jakieś bardzo utalentowane dziecko.
- Piękne, byłbym dumny mając takiego syna lub córkę – rzuciłem pod nosem. Ona to usłyszała i spojrzała się na mnie.
- Chciałbyś dzieci? – zapytała unosząc oczy do góry z nad szklanki piwa, czuć było ciekawość w powietrzu.
- Tak, chciałbym żeby było utalentowane, sam nauczył bym je gry na gitarze…
- Chłopiec czy dziewczynka? – przerwała mi.
- Parka.
- Chciałbyś dwójkę?
- Tak, jedno to dla mnie za mało, chciał bym pierwszego chłopaka aby ochraniał swoją siostrę w szkole – i w sumie tak było, tak właśnie chciałem. Dzieci to moje marzenie nawet przy tym dość młodym wieku.
- No dobra, skoro ze mną już jesteś na tym piwie to może powiesz coś o sobie? Mówisz, że grasz na gitarze? - stała się dość zaciekawiona moją osobą. Czyżby dzieci zadziałały? Wcale nie mówiłem tego na podryw, ja chcę mieć dzieci.
- Tak, również próbuje sił w graniu na gitarze ale tego oprócz moich rodziców nikt nie wie. No teraz wiesz jeszcze Ty.
- Jesteś tajemniczy? Mmm a może dowiem się jeszcze jakiś tajemnic o tobie?
- Może i bym podzielił się z tobą swoją drugą tajemnicą ale chyba czas goni. Paweł czeka – zaśmiałem się delikatnie.
- Jaki Paweł? – dopiero zauważyłem, że jest bardzo zapatrzona we mnie.
- A ten Paweł, no tak czeka, ale nic nie pisze do mnie więc pewnie go nie ma a mi się piwo skończyło, zresztą tobie też, odstawię ci– wstała i poszła po kolejne. Dziwnie na luzie czuję się przy tej dziewczynie, nie tremuję się ani nie wstydzę, coś w sobie ma. Szkoda, że tak na siłę szuka chłopaka a nie miłości. A może uda mi się jakoś umówić z nią na drugą randkę?
- Proszę, no więc kontynuuj – podała mi piwo po czym usiadła, głowę oparła na ramieniu, widać, że zaciekawiły ją moje tajemnice.
- A więc, druga z trzech tajemnic to taka, że onieśmielają mnie kobiety o czarnych włosach – przy wypowiedzi zbliżyłem się twarzą do niej. Była bardzo piękna. Zawstydziła się ewidentnie kiedy to powiedziałem i uciekała wzrokiem. Jednak wciąż w głowię miałem alert aby być czujnym na zauroczenie.
- A czemu jesteś sam?
- I to trzecia tajemnica… - opowiedziałem jej historię w której głównym czarnych bohaterem była dziewczyna z klubu. Ona opowiadała o swoich chłopakach, dało się zrozumieć, że do żadnego nigdy nic nie czuła i nie wie co to miłość.
- Czemu jesteś teraz sama?
- A bo ostatni to tylko mnie straszył, że jak odejdę to się powiesi.
- Więc jak rozwiązałaś ten problem? – zapytałem bardzo ciekawy zakończenia.
- Zerwałam z nim i odeszłam – odpowiedział bardzo lekko.
- CO??? Jak to? I powiesił się?
- Ta, cwaniak z bąblem w nosie, popłakał się i powiedział, że mi nie zapomni, a niech spada haha.
- E to Ty odważna jesteś, nie bałaś się konsekwencji.
- Bałam to się przyszłości z nim a nie tego czy się powiesi, związanie się z nim to była totalna pomyłka.
- Może ten Paweł w końcu to przełamie?
Popatrzyła na mnie jak bym sobie żartował a mówiłem całkiem na poważnie.
- Weź, pewnie kolejny burak, mam ochotę wypić dzisiaj i się wygadać ale nie mam komu bo wszyscy w pracy. – odpowiedziała patrząc na mnie wzrokiem proszącym o wypicie następnej kolejki.
- A ja? Też bym się wygadał – zaproponowałem uśmiechając się.
- Serio? A co nam tam, pogadamy sobie? Kto teraz stawia?
- A pogadajmy sobie, teraz Ja.
I tak spędziliśmy razem fajny wieczór opowiadając sobie nawzajem swoje historie z życia. Przy niej czułem się naprawdę fajnie i swobodnie. Opowiedziała mi całą historię swojego życia, to nie był jednak żaden prank, ona nie była dziewczyną do towarzystwa. Czyżby miłość nadchodziła małymi krokami?
Wyszliśmy z knajpy, wracaliśmy parkiem, było już dość ciemno, zaproponowałem, że odprowadzę ją do domu.
- Mogę cię odprowadzić chociaż kawałek?
- Dobrze ale tylko pod drzwi haha – zażartowała.
- Jejku tylko tyle mogę? No dobra ,resztę sobie dojdziesz – nawet żartowaliśmy sobie podobnie. Coś nas łączyło.
Po drodze mijaliśmy chłopaka siedzącego samotnie na ławce, miał niebieskie buty i białą koszulkę, żuł gumę i rozmawiał przez telefon
-… chuj tam ziomuś, kolejna szmaciura wystawiła, jebana kurwa, walić ją ,czekam godzinę już. Lecę na balet, podobno ma być Dorota to sobie zamoczę…
- Widzisz? Mówiłam, że to burak – zagadała Paulina gdy tylko go minęliśmy. A więc to był ten cały Paweł. Nie przebierał w słowach.
- Więc nie żałujesz, że się z nim nie spotkałaś?
- Ooo na pewno nie, przecież spędziłam wieczór w miłym towarzystwie – uroczo uśmiechnęła się do mnie.
Nasza droga dobiegła końca. Wskazała palcem na mały ładny żółty piętrowy domek.
- Tu jest mój dom.
- Więc tu się rozstaniemy?
- No tak Pawełku – znowu zaśmiała się, miała naprawdę ładny uśmiech i słodko wystawiała język.
- No dobrze to Pawełek ucieka, dziękuję za miły dzień. Może kiedyś się spotkamy jeszcze tak czysto przypadkowo, jak myślisz? – zapytałem patrząc na gwiazdy.
- Tak tak, myślę, że jak byśmy mieli się spotkać następnym razem to będzie naprawdę czysty przypadek w sobotę o 18 tam co dzisiaj ale to naprawdę przypadkowo ponieważ mam wolny cały dzień – odpowiedziała papugując po mnie patrzenie na gwiazdy.
- U to serio przypadek, w sobotę mam również wolne, ale to naprawdę los pokaże czy nasze drogi się skrzyżują – opuściłem głowę w dół, ona zrobiła to samo, spojrzeliśmy w swoje oczy. Nastała cisza, jej oczy błyszczały, była jeszcze piękniejsza, serce zaczęło mi bić, szybko jednostajnie jak by miało burzyć mur. Czas dla mnie się zatrzymał, dlaczego ona tak patrzy na mnie? Przecież ze mną coś się dzieje, jest mi gorąco a ona jest przepiękna. Twarze nam zbliżały się do siebie. Ona zamykała te piękne oczy, ja zrobiłem to samo. Delikatne, miękkie, słodkie, zaciskające się na moich jej usta. Odpływam, czyżby znalazła się ta, która mnie w sobie rozkochała? Czy to stało się realne? Ja chłopak z blokowiska, który nigdy nie czuł współczucia po tamtym wydarzeniu ze speluny może się jeszcze zakochać?
Okazuję się, że tak. Miłość jednak przychodzi niespodziewana. Miłość jest piękna a na imię jej... Paulina.
Druga randka odbyła się w dość komfortowym dla nas miejscu, w parku na ławce gdzie się poznaliśmy. Ta ławka została już na długo naszą oazą spokoju, była naszą ostoją, była jakby tylko nasza. Spotkaliśmy się i o dziwo, że już na pierwszym spotkaniu całowaliśmy się teraz wstydziliśmy się spoglądać sobie w oczy. A raczej wstydziła się tego Paulina a ja to wykorzystywałem.
- Arek no weź bo mnie onieśmielasz, nie patrz tak na mnie –uśmiechała się do mnie i zakrywała jedną dłonią oczy, była słodka. Ten uśmiech mnie powalał, śnieżnobiałe zęby i ten języczek wystający zza nich, jejku jak ona mi się podoba.
- Oj tam przesadzasz, dawaj tą rękę – i zabierałem jej dłoń aby znowu móc spojrzeć w jej piękne szaro niebieskie oczy. Czemu ona tak na mnie działa? Gdzie podziałem się ja, twardy i stanowczy chłopak który nie przepuścił żadnej bójki? Przy niej nie było już go. Teraz jestem prawdziwy ja, ten lepszy, ten spokojny i mądrzejszy. I wiecie co? Podobało mi się to, ten stan spokoju ducha, ten Arek który już nie robi nikomu krzywdy bo po co? Przecież i tak na długo w mieście pozostanie moja renoma, małolaci mijający mnie na mieście szeptali sobie do ucha, że to ten Gutek idzie. Nie potrzeba mi było już większego rozgłosu. Można by rzec, że byliśmy już żyjącymi legendami tego miasta. Teraz czas wydorośleć. Czas wziąć życie w swoje ręce, być odpowiedzialnym i zacząć myśleć o szczęściu dla Pauliny, to ona była teraz najważniejsza. Robiłem wszystko aby czuła się przy mnie wyjątkowo. Zacząłem myśleć o rodzinie, coraz więcej myślałem o tym aby być ojcem. Powiedzie, że przecież już wcześniej o tym napisałem ale wtedy tylko po prostu chciałem mieć w przyszłości dzieci, teraz chce je mieć na już. Ale nie mamy gdzie mieszkać, nie mamy ślubu. Spotkaliśmy się dopiero drugi raz ale wiem, że to ta która będzie mamą naszych dzieci. Mimo, że była młodsza o 5 la miała bardzo dojrzałe spojrzenie na świat, wszystko robiła bardzo przemyślanie, no pomijając fakt, że szukała chłopaka na siłę bo każda dziewczyna miała już stałych facetów a ona była wciąż sama. Może tak działała na nią samotność. Ale jeżeli chodzi o pozostałe sprawy, nie robiła nic pochopnie.
- A co jeśli byśmy zrobili sobie dziecko teraz? – zapytałem kiedy siedziała mi na kolanach.
- Nie, nawet nie wchodzi to w grę, co ja temu dziecku teraz dam z siebie jak nie mam jeszcze pracy, nie miała bym gdzie mieszkać z tobą. Powoli, chciałabym mieć dzieci ale trzeba ułożyć sobie życie i stworzyć dziecku odpowiednie warunki – odparła.
- A jak byśmy wpadli?
- Wpaść to ty zaraz do tej rzeczki możesz- zaśmiała się.
- Ale rożnie w życiu bywa i wpadki się zdarzają…
- Nie u mnie – odpowiedziała spuszczając głowę w dół jak by czegoś się wstydziła.
- Co jest? – zapytałem. Czyżby ona…?
- Bo ja… Arek nie i koniec, nie było by wpadki.
- Jesteś dziewicą?
Zaczerwieniła się.
- Czemu się wstydzisz? Serio jesteś dziewicą? Przecież to powód do dumy a nie do wstydu – ucieszyłem się, ona naprawdę była dziewicą. Byliśmy sobie stworzeni.
- Tak, a to nie przeszkadza ci to?
- Zwariowałaś? Cieszę się, nikt cię nie dotykał, jesteś dla mnie i wiesz co? Ja jestem prawiczkiem – popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się jak by kamień spadł jej z serca.
- Jesteś tylko mój – bardzo mocno uścisnęła mnie. To było przeznaczenie. Jednak szybko odepchnęła mnie, spojrzała mi w oczy ze stanowczą miną i zapytała.
- Ale chyba nie myślisz żeby to szybko zrobić co?
- Nie, dla mnie to możemy poczekać do ślubu, nie spieszy mi się i nie mam takiego pociągu do tego. Ja nie z tych kochanie – i znowu wtuliła się we mnie. Naprawdę wtedy o tym nie myślałem. Wolałem spędzać z nią czas rozmawiając i przytulając się do siebie. Często czas spędzaliśmy na ławce po czym chodziliśmy do Szpuli aby zjeść jakąś zapiekankę.
Tak mijały nam dalsze wspólne dni przez pierwszy rok, poznawaliśmy się, uczyliśmy się siebie nawzajem, swoich potrzeb, oczekiwań i planów na przyszłość. Uczyliśmy się swoich uczuć i rzeczy których nie akceptujemy stanowczo aby przypadkiem nie przekraczać tych granic. Wszystko nam w sobie pasowało. Życie przy niej stało się dla mnie beztroskie. Lubiliśmy obdarowywać siebie prezentami, stawiać sobie wzajemnie jedzenie a do tego piwo. Po dwóch latach kiedy już obydwoje mieliśmy pracę zachowywaliśmy się tak jak by nasze wypłaty były wspólne.
- Kupiłam ci koszulkę bo bardzo mi się podobała, trzymaj – wręczyła mi białą koszulkę z nadrukiem z dużych liter, ładna, podobała mi się również.
- O dziękuję bardzo, podoba mi się, a ja tez mam coś dla ciebie, myślałem, że tylko ja zrobię niespodziankę haha.
- Dla mnie? A co takiego? – była zupełnie zaskoczona.
- Kochanie, bo ty jak jesteś u mnie, nie masz w czym się przeglądać więc kupiłem ci takie oto lusterko.
- O wow, ale jakie eleganckie, dziękuję bardzo, ale to jak to, będzie u ciebie stało?
- Kupiłem z tą myślą ale jeżeli chcesz do domu to nie widzę problemu.
- Właśnie w domu nie mam tez, mam takie malutkie, ojej dawaj tutaj mordki szybko – zaczęła mnie całować a ja ją w podziękowaniu za koszulkę. Jak widać nie wiele nam trzeba było do szczęścia, żadne nie wiadomo jak drogie prezenty, po prostu przemyślane sprawiały dużą radość.
Minęły trzy lata naszego związku. My byliśmy już małżeństwem bez papierka, tak krótko mówiąc można by było opisać nas i naszą relację. Zastanawiacie się co z kolegami? Gdzie oni są? Czy może wyjechali zza granicę? Otóż nie, Wszyscy śa tu na miejscu, mamy słaby kontakt ze sobą. Ale do rzeczy, Bercik i Jogi odpłynęli w narkotyki i to na dobre, Jogi wkręcił Bercika w ten czarny biznes, początkowo był tylko i wyłącznie handel. Całkiem dobrze im to szło, nikt ich tez nie sprzedał nigdy ponieważ bali się, jak wspomniałem, byliśmy chodzącą legendą miasta która przeciwstawiła się nawet mafii. Z czasem zaś chłopaki sami zaczęli palić i wciągać towar, to już nie byli ci sami ludzie z którymi od małolata trzymałem sztamę. To byli ludzie którzy patrzyli tylko i wyłącznie na pieniądz i jak oszukać kolejnego naiwnego klienta któremu można odjąć jedną lufę z grama aby mieć darmowe palenie. Oni już na pewno zostaną starymi kawalerami z ziółkiem w ręku i śmiejących się z byle czego psującym sobie renomę narkomanami. Co do Leona i Chapala, sprawa wygląda inaczej. Chłopaki ustatkowali się, mieli żony i dzieci. Okazali się dojrzałymi facetami, spotykali się jako małżeństwa i chodzili razem po knajpach i restauracjach. Leon i Chapal od czasu do czasu jeszcze potrafili kogoś skopać na mieście nawet przy żonach kiedy ktoś źle się wypowiedział lub krzywo spojrzał, Ich sława również wciąż była żywa. Ja zostałem sam w sobie ale nawet tego nie żałuję. Sam w sobie ale nie sam w życiu, mam przecież Paulinę, to moje życie, jest mi dziewczyną, przyjaciółką, kumpelą i kumplem w jednej osobie, jest moją jednoosobową ekipą.
- Paulina co byś chciała robić?
- Pojechała bym nad wodę.
- To jedziemy.
Robiłem wszystko na co miała ochotę, była bardzo wspaniała i za to okazywałem jej swoją miłość. Wspólnie chodziliśmy do kina ale naszą ulubioną miejscówką nie była już ławka, tam zaglądaliśmy jeszcze od czasu do czasu, teraz jednak naszą nową oazą stał się jej pokoik w domu, to tam przebywaliśmy cały nasz wolny czas. Chcieliśmy mieć siebie jak najdłużej w ciągu dnia.
-Kochanie, co dziś robimy? – pytała mnie leżąc razem ze mną na łóżku.
-Mam pomysł, poleżmy – moja standardowa odpowiedź. Bardzo lubiłem leżeć i przytulać się w jej ciepłe delikatne ciało, to mnie uspokajało i jednocześnie sprawiało, że wszelkie problemy odlatywały w nie pamięć.
- Oj no ile to można leżeć, wstawaj, zjadłabym coś – próbowała stanowczo przekonywać mnie abym tylko ruszył się z łóżka trząchając mnie jak by budziła nie żyjącego ze snu.
- Ojoj jak dobrze, porób tak to zasnę – prosiłem żartobliwie zamykając oczy.
- Arek! Wstawaj, jedziemy na kebab.
- A to na kebabka to ja już jadę- bardzo lubiłem fast foody więc dawałem się przekonać za każdym razem.
Chodziliśmy ze sobą 3 lata. Nadszedł moment kiedy Paulina zaproponowała coś o czym jeszcze nie myślałem nigdy wcześniej. Siedzieliśmy wtedy w parku, jak zwykle ławka w której się zapoznaliśmy. Spontanicznie piliśmy wino patrząc w gwiazdy. Siedziała obok mnie z nogami zaplątanymi w moje. Cisza, szum rzeki nie daleko płynącej nas. Zostaliśmy tam tylko my. Niezwykły zaczarowany klimat, niby ciemno a tak jasno od blasku księżyca i gwiazd, tej nocy wyjątkowo było bezchmurne niebo. Lekko chłodny wiatr wiał z nad rzeki ale jej ciepło sprawiało, że nie chciałem aby ta chwila kiedykolwiek dobiegła końca. Paulina – kobieta która dawała mi ciepło, miłość, serce, dawała mi wszystko co miała najcenniejsze. Tego dnia obdarowała mnie nawet…
- Wiesz co, od dłuższego czasu o tym myślę – zaczęła dosyć dziwnie patrząc się na kieliszek wina.
- Co jest kochanie? – zapytałem.
- Bo ja chciała bym… - spojrzała na mnie bardzo nieśmiało - … Chciałabym to z tobą zrobić.
- Cccco? – zakrztusiłem się tym słodkim winem. Jak to zrobić ze mną, seks?
- Paulina ale, że seks w sensie?
- Tak, Arek no, kocham cię, ja jestem pewna, że to ty.
- Ale ja też jestem pewny, że to ty jesteś tą jedyną no ale serio już? Chyba nie dzisiaj?
- A czemu nie? Proszę? – ścięła mnie z nóg mimo, że siedziałem.
- Muszę przepić?– już wiatr nie był chłodny a gorący jak piasek z Sahary. Ona chciała dziś stracić dziewictwo. Ja dzisiaj już nie będę prawiczkiem? Na samą myśl serce nie nadążało bić. Kochałem ją i to z nią chciałem stracić swoje dziewictwo ale czy to akurat dziś?
- Paulina, ale gdzie? – zapytałem przerażony.
- Teraz to obojętne, strasznie się napaliłam, chce z tobą seksu, proszę. Idziemy do hotelu – wstała, zamknęła wino i złapała mnie za rękę. Pociągnęła z ławki. Wszystko we mnie chodziło, byłem bardzo nakręcony.
Przed hotelem była stacja paliw, Paulina wskazała abym tam kupił prezerwatywy.
- Weź obojętnie jakie ale szybko – prosiła mnie.
Poszedłem niepewnie na stację. Jejku tu jest dwóch klientów a ja mm brać gumy. Pokręciłem się, poczekałem aż wyjdą i wtedy podszedłem do kasy, złapałem pierwsze lepsze gumki i położyłem na ladę. Wskazałem jeszcze palcem na wino.
- 44 zł - odparł ekspedient.
Kurwa mać, jakaś baba weszła na stację i zmierza do kasy szybkim krokiem w której właśnie dokonuję zakupu. Ale wstyd, patrzyła na mnie jak bym miał iść gwałcić wszystkie dziewczyny na mieście mając trzy gumki i w nagrodę częstując je kieliszkiem wina. Pomyślałem, że następnym razem to przez Internet zamówię cały karton aby mieć na długi zapas. Wyszedłem, gdy zaczerpnąłem powietrza cała żenada zeszła ze mnie razem z oddechem. Paulina czekała na mnie bardzo szczęśliwa.
- Masz? – zapytała podekscytowana?
- Mam, kupiłem wino jeszcze.
- Ojej weź bo zaraz ciebie zaatakuje tutaj – przytulona bardzo mocno do mnie szła szybko do hotelu.
Budynek z zewnątrz raczej nie zachęcał do wynajmu pokoju a już na pewno nie na tak ważną okazję no ale trudno, weszliśmy. Na środku holu nie wielka recepcja w dość starym stylu, trochę przypominało czasy PRL. Przywitała nas młoda sympatyczna dziewczyna z ładnym uśmiechem na twarzy.
- Dobry wieczór państwu, w czym mogę pomóc? – zapytała bardzo uprzejmie.
- Dobry wieczór, poproszę pokój dwuosobowy, na jedną noc.
- Łóżka oddzielne czy łoże małżeńskie?
- Proszę łoże małżeńskie - w takiej spelunie taki rarytas? No no, to nasz pierwszy raz zapowiada się jeszcze bardziej emocjonalnie.
- Bardzo proszę kluczyk do pokoju, 140 zł.
- Kartą- oznajmiłem i przyłożyłem kartę do czytnika. Jejku niech szybciej akceptuje tą cholerną transakcję, chce już Paulinę.
- Dziękuję bardzo. Pokój 21, drugie piętro, jak wejdą państwo po schodach to proszę kierować się na lewo. Śniadania podajemy od godziny 7 do 10. Życzę miłego wypoczynku.
- Dziękuję bardzo – o masz, teraz wdrap się na drugie piętro. Skierowaliśmy się po schodach na górę. Schody jak schody, zwykłe zakryte czerwoną wykładzina. Hotel naprawdę stary, nic tutaj nie porywa, mogli by to w końcu odremontować. Może pokoje będą przyjemniejsze? Zobaczymy. Dotarliśmy na górę i skierowaliśmy się do swojego pokoju. Jest, 21, cały się trzęsę na myśl o naszym pierwszym razie. Okropny stres i podniecenie, chce już to zrobić. Otworzyliśmy pokój. Wow, pokój robił naprawdę dobre wrażenie, czyżby przeczytali moje myśli i szybko wyremontowali go w jakiś magiczny sposób kiedy my jeszcze szliśmy po schodach? Ściany w kolorze écru. Eleganckie zasłony, piękne duże ciemno brązowe łoże przykryte kremową narzutą. Z dwóch stron dwie małe szafeczki z lampkami nocnymi, wszystko naprawdę zrobione w dość nowoczesnym jasnym stylu, po korytarzu i zewnętrznym wyglądzie nie spodziewał bym się takiego luksusu. Będzie naprawdę przyjemnie kochać się w tak miłym i ciepłym pokoju. Dobra ale nie ważne już, jestem rozpalony, Paulina zresztą widać, że też. Jesteście na pewno ciekawi co było dalej? Rozumiem i niestety muszę was przeprosić ale obiecaliśmy sobie, że nasze życie intymne będzie słodką tajemnicą. Powiem tylko, że te doświadczenie umocniło naszą miłość do siebie. Kocham ją nad życie i postanowiłem, że zostanie moją żoną.
Nadszedł czas na pierwsze wspólne wakacje.
-Ale się cieszę, w końcu urlop, żeby to człowiek tyrał cały rok a w zamian ma za to tylko 20 dni urlopu, trochę słabo – Siedzieliśmy w autobusie który wiózł nas nad morze. Zawsze wolałem podróżować autobusem ponieważ w porównaniu do kierowania samochodem można było wypić spokojnie piwo. Paulina zresztą też piła i przy tym świetnie nam mijała podróż.
- Jak tylko zajedziemy to idę na plażę i leżę caaaały dzień …
- O ja na pewno nie – przerwałem Paulinie odpłynięcie myślami na plaże.
- Jak to ty nie? – wyprostowało Paulinę na fotelu i zdziwiona patrzyła na mnie czekając na odpowiedź.
- Ja zmęczony jestem, idę spać, wieczorem pójdziemy może do jakiegoś baru- zmyślałem, miałem zupełnie co innego zaplanowane w głowie.
- O no na pewno– zdenerwowana złożyła ręce i mocno opadła plecami na fotel, ewidentnie była zdenerwowana. Trudno, musiałem oszukiwać skoro miałem doprowadzić mój plan do finału. Nie mogłem odpuścić ale nie mogłem też doprowadzić do tego aby gniewała się na mnie do tego stopnia, że nie pójdzie wieczorem ze mną tam gdzie ja zechce ponieważ mój plan nie dojdzie do skutku.
- Paulina no, zmęczony jestem, zrozum, nie spałem całą noc przed tym wyjazdem, za bardzo cieszyłem się tym, możesz iść sobie gdzie chcesz, nie będę zły, proszę cię- spojrzałem nie winie na nią. Spojrzała na mnie spod „byka” ale stanowczo zadała pytanie.
- Obiecujesz?
- Tak, zdrzemnę się, godzina lub dwie i mnie obudź dobrze?
- No dobra ale pochodzimy po mieście wieczorem? – była już nad wyraz pocieszona i pełna optymizmu.
- Obiecuje, gdzie zechcesz, powiem lepiej, to ja cię zaprowadzę gdzieś.
Dalsza podróż mijała nam przyjemnie rozmawiając i planując nasz wspólny czas nad morzem. Nie chciałem tam jechać ale skoro już jadę postanowiłem zostawić swoje negatywne emocję w domu. Teraz myślałem pozytywnie o wakacjach, myślałem o tym aby już usiąść w barze nad tym morzem i wypić piwo, wypić toast za przywitanie mojego urlopu i żegnając za sobą ciężki rok pracy.
Zajechaliśmy na miejsce, zameldowaliśmy się w apartamencie po czym udaliśmy się do swojego pokoju. Nie no jednym słowem klasa, Duże małżeńskie łoże, obok niewielka sofa do wygodnego leżenia i oglądania kanałów tv na wielkim 50 calowym telewizorze, łazienka, ogromna, z wielką wanna, ja chłopak z bloków w takich luksusach? Można by rzec: nie do wiary. A jednak, jestem tu, mogę odpłynąć na tej sofie lub na łóżku, pić alkohol od rana do nocy bez żadnych trosk, być przy tym 24 na dobę przy Paulinie, czego mi chcieć więcej? A jednak czegoś mi było potrzeba.
- Dobra Paulina idź sobie gdzie chcesz, ja idę spać – zaproponowałem.
- Dobra idę na plaże ale obiecałeś, pamiętaj- stanowczo wskazała palcem przypominając mi o obietnicy.
- Pamiętam kochanie, obudź mnie za godzinę.
Paulina poszła, szczerze nie wiedziałem gdzie a musiałem przecież zrealizować swój plan.
Mineło 20 min, dobra mogę iść, nie zauważy mnie. Ubrałem się i udałem się w stronę plaży, szczerze to nie wiedziałem nawet gdzie to jest ale podążałem za ludźmi którzy szli z materacami pod ręką, kocami bądź reklamówkami pełnymi szklanych butelek. Szedłem za nimi ostrożnie rozglądając się czy po drodze nie spotkam Paulinę. I tak krok po kroku przeszedłem 2 kilometry do morza, w końcu zauważyłem ją, właśnie ścieliła sobie ręcznikiem posłanie na piasku. Poczekałem chwile aż położy się i zakryje twarz swoją koszulką. Nie będę bawił się w żadne romantyczne zabawy, jestem prostym facetem więc zagadam prosto.
- Przepraszam, czy te miejsce jest wolne? – zapytałem łapiąc ją za prawą rękę.
- A kto.. Arek? Co ty?... Puść mnie…
- Tak to ja jak już widzisz, czy na tym palcu jest wolne miejsce? – wskazałem na palec serdeczny.
- Jest, no, jest, a Arek, co jest? – zakłopotana naprawdę dosyć mocno.
- Paulina, skoro ten palec jest wolny, chciałem powiedzieć ci coś co leży mi w sercu od bardzo dawna. Kochanie, zmieniłaś mi życie, jestem bardzo ci wdzięczny za to, że jesteś mi dobrą duszą, aniołem który pilnuje mnie abym każdego dnia nie popełniał błędów, jesteś mi nadzieją na dalsze życie, nie miałem przed sobą przyszłości ale poznając ciebie już ją mam i wiem że przyszłość to ty i nasze dzieci, Paulina, chcę abyś dalej zmieniała moje życie, żebyś dostarczała mi szczęście i miłość każdego dnia stale do końca naszego życia. Paulina, chcę abyś była moją żoną.
Nie umiem opisać tego jak Paulina była zaskoczona mymi zaręczynami, w sumie, sam byłem zestresowany bardzo mocno więc tylko patrzyłem w jej oczy które patrzyły na przemian na mnie i na pierścionek.
- tak, Tak, TAK Arek jejku ty draniu oszukałeś mnie…
I przytuliła się do mnie bardzo mocno, płakała ale była szczęśliwa. Zgodziła się, będzie moją żoną. Jestem tak bardzo szczęśliwy, będę miał ją na zawsze, do końca naszego życia. Wyciągnąłem zimnego szampana z torby termoizolacyjnej, miałem ze sobą również dwa kieliszki. Otworzyłem z hukiem krzycząc.
- ZGODZIŁA SIĘ!!!!
- BRAWOOOO!!!! – zaczęli wiwatować i klaskać ludzie dookoła nas, to był nasz dzień, wspaniały dzień. Wypiliśmy szybko po kieliszku szampana i poszliśmy na miasto, w planie miałem jeszcze naleśnikarnię a na koniec dnia kolację w restauracji. Dzień był nasz więc nie chcę dzielić się szczegółami. To był nasz dzień, najszczęśliwszy w moim życiu. Jak widać świetnie dawałem sobie radę bez kolegów i naszych dziwnych występków, nie potrzeba było już robić krzywdy innym ludziom, teraz pozostało cieszyć się i czerpać z życia pełnymi garściami. Pozostały jeszcze dwa etapy naszego życia, pierwszy z nich to ślub…
Po wyborze daty, kościoła i sali weselnej zostało tylko oczekiwanie na ten dzień. Początkowo to był bardzo długi okres oczekiwań. Zaplanowaliśmy wszystko, samochód, alkohol, przystrojenie, począwszy od pudełka na koperty kończąc na zaproszeniach i alkoholu. Z końcem przygotowań miesiące mijały jak dni…
- Arek a co z twoim garniturem?
- Jejku to już lipiec, miałem kupić go w czerwcu, aj, dobra jutro biorę Leona, niech mi pomoże – Leon moim świadkiem? Tak, wybór był między nim a Chapalem, pozostali dwaj nie nadawali się do niczego, ledwie udało mi się ich zaprosić na wesele, nie sądziłem, że narkotyki tak zepsują im głowy. Szczerze to miałem nadzieję, że nie dotrą na te przyjęcie, serio. Każdą imprezę musieli świętować rozsypując tą mąkę w kiblu i paląc te gówno gdzie popadnie jak by to były zwykłe papierosy. Ale skoro już znaliśmy się od dzieciństwa to nie wypadałoby nie zaprosić. Sam ślub to jeden wielki stres.
- Paulino przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości, w imię... – słowa wypowiedziane ładnie nie mogły tak samo się zakończyć, obrączka wylądowała nie na tym palcu co trzeba ale wciskałem nachalnie bo przecież musi wejść i koniec kropka. W końcu Paulina złapała mnie za rękę, przytrzymała mocno a swoją drugą dłonią zmieniła palec, no to ładnie, na pewno jest na kamerze, będzie przypał.
Reszta ceremonii odbyła się bez większych pośliźnięć. W końcu dotarliśmy na salę a tam… pierwszy taniec. Coś do czego nie przygotowaliśmy się w ogóle. Jak mogło to wyjść? Świetnie, o dziwo wyszło nam naprawdę dobrze. Goście na zakończenie zabili nam brawo po czym mogliśmy już bawić się dalej do białego rana. Paulina była już moją żoną a ja jej mężem, czego nam chcieć więcej?
Dziecka…
コメント